Bańka na rynku obligacji, przyszła bańka na rynku akcji

05.04.2020, Kategorie: Nowości, Autor: Michał Giel

O cenie rynkowej walorów decyduje popyt oraz podaż. Zgodnie z prawem rynku, im więcej chętnych do kupna danych akcji, tym jej cena jest wyższa. W drugą stronę, gdy więcej osób chce je sprzedać, to cena spada. O cenie decydują więc najwięksi tego rynku – obecnie banki centralne. Kiedy więc będzie pompowana bańka spekulacyjna, a kiedy można spodziewać się prawdziwego krachu?

Banki centralne tworzą bańki na obligacjach i akcjach

Czy znasz takiego gracza, który potrafi wykreować dowolną ilość gotówki i przenieść ją na rynek? Czy miałbyś z nim równe szanse, skoro na swoje pieniądze musisz ciężko pracować by zainwestować je na giełdzie?

Działania banków centralnych są widoczne na rynku obligacji, gdzie rentowność kilku europejskich bankrutów sprowadzono do poziomu bliskie 0. W czasie kryzysu w 2011 roku rynkowa rentowność obligacji Grecji wynosiła w pewnym momencie 40%, włoskich 7%. Czy znalazł się tak duży popyt na obligacje tych krajów? Bańka na rynku obligacji powstała ze względu na nielimitowany dodruk – skupuje się tyle obligacje ile potrzeba, by zbić rentowność do odpowiedniego poziomu (w Niemczech czy w Szwajcarii stopy są na ujemnych poziomie). Darmowy dług to jedyna droga by uniknąć bankructwa połowy krajów europejskich. Kto za to zapłaci? W pewnym sensie społeczeństwo, które powinno lokować swoje oszczędności 1-2% powyżej inflacji (i to ma sens), natomiast realnie pieniądz traci w czasie na wartości. Co się stanie, jeżeli inflacja wzrośnie do poziomu 5-6%, a Ty otrzymasz z lokaty bankowej 2%? Czy to nie jest forma podatku, który w sposób pośredni zapłacisz Państwu? To skrajny przykład, lecz jeżeli pamiętasz hiperinflację z lat dziewięćdziesiątych, to wiesz że wartość nabywcza złotego z zmieniała się z dnia na dzień. W tydzień później za te same środki mogłeś kupić 2 razy mniej towaru. Mniej więcej w ten sposób będzie niwelowany dług na świecie, tylko oczywiście w dużo mniejszej skali.

Rynek akcji będzie w hossie, ale do czasu wzrostu inflacji

Obecny kryzys koronowirusa staje się również początkiem budowy bańki na rynku akcji. Nielimitowany dodruk będzie również trafiał tam (pośrednio, a nawet bezpośrednio).  Bank Japonii czy FED nie skupują już tylko obligacji (w tym korporacyjnych), kupują bezpośrednio akcje na giełdzie za wydrukowane pieniądze po koszcie 0! Przez ostatnie lata widziałeś co taki dodruk może uczynić na rynku obligacji, można też sobie wyobrazić, co się stanie za parę lat na rynku akcji. Każda taka bańka zakończy się w pewnym momencie spektakularnym kryzysem, tylko kiedy to nastąpi?

Banki centralne opanują sytuacje w momencie, jeżeli mają ku temu narzędzia. Upadek nie zacznie się więc w momencie, gdy banki centralne mogą ustalić stopy na poziomie bliskim 0, mogą też prowadzić nielimitowany dodruk, za który będą skupowane akcje.  Kiedy zatem wystąpią problemy? Wtedy, kiedy EBC, FED czy BoJ nie będą mogły już użyć żadnych narzędzi.

Inflacja

W ograniczonym zakresie jest pożądana (przez banki).  Przez najbliższe miesiące możemy zapomnieć o wysokiej inflacji (recesja gospodarki, ropa po 20 dolarów), dlatego banki centralne wprowadzają do obiegu ilość gotówki, która nie ma precedensu w swojej historii.  Ilość dodruku znacznie przewyższa jej wartość z 2008 roku, gdy ratowano banki w czasie kryzysu. Można odnieść wrażenie, że każdy kolejny kryzys jest łagodzony kolejnym napływem kapitału. Ten kapitał powoduje bańkę na rynkach akcji (ostatnia hossa na S&P500 była długa i nie miała zbyt wiele wspólnego z świetną kondycją gospodarki). Kiedy to się skończy? Wydaje się, że tak jak zawsze (ostatnio w 2007 roku), po wielkim inflacyjnym przegrzaniu. Będzie wielki kryzys, ale najpierw powstanie inflacyjna bańka, która wyniesie indeksy takich rynków jak nasz.

Inflacja to pierwszy cel bankierów – dzięki nie narastający dług zostanie zdewaluowany. Państwa finansują się z długo na poziomie 0 (niektóre nawet po ujemnym koszcie) – inflacja rzędu 5% będzie więc tak naprawdę podatkiem dla klasy, która oszczędza pieniądze lub trzyma gotówkę. Można mieć obawy, że biliony dolarów pompowane w rynek (już także w ramach pomocy socjalnej) poburzą nie tylko gospodarkę, ale także inflację (dodruk -> ożywienie gospodarcze -> inflacja -> przegrzanie). Inflację w pewnym momencie trudno powstrzymać, dlatego podnosi się stopy procentowe (blisko oficjalnej inflacji). Jeżeli więc w przyszłości nastąpi przegrzanie gospodarcze i inflacja (a to tego się dąży), to pieniądze będą w szybkim tempie wycofywane z rynku (proces odwrotny do QE).  Powstanie olbrzymia bańka, której pęknięcie spowoduje olbrzymie przeceny na rynku – nikt już nie dodrukuje dolarów, pieniądze będą wycofywane z rynku.

Inwestorzy stracą

Kto za to zapłaci? Najpierw wszyscy oszczędzający (lokaty będą przynosić straty, obligacje wejdą w bessę). Potem inwestorzy, którzy będą przenosić się na rynek akcji. Biliony dolarów wypompują ceny akcji w górę, gdy tylko rozpocznie się ożywienie (koniec pandemii). Rynek zostanie w tym samym momencie, lecz z ogromną ilością dolarów, dodatkowo rynek akcji będzie wspomagany pęknięciem bańki na rynku obligacji. Wszystko będzie się spinać do momentu, aż trzeba będzie walczyć z inflacyjnym przegrzaniem, kosztem wycen na rynku obligacji czy akcji.

 



Zapisz się do naszego newslettera

Akceptuję regulamin