W czasach, gdy lokaty bankowe ledwo nadążają za inflacją, coraz więcej osób szuka sposobów na pomnażanie kapitału w tempie wyższym niż kilka procent rocznie. Naturalnym pytaniem staje się więc: w co inwestować, aby realnie osiągać 10–20% zysków rocznie?
W co inwestować, by zarabiać 10-20% rocznie?
W dzisiejszym artykule porównamy kilka form inwestycji i pokażemy nasz przepis na wynik 10-20% rocznie. Taki wynik jest zupełnie realny – nasz portfel podstawowy osiągnął stopę zwrotu ok 450% od 2007 roku. Jeżeli taki wynik podzielimy przez liczbę lat inwestycji to okaże się, że co roku “dorzucamy” ponad 20% zysku do portfela. Portfel IKE (fundusze Skarbiec) pracuje jeszcze lepiej – ponad 400% zysku od 2012 roku. Ten kto śledzi nasze sygnały oraz analizy ten wie, jak inwestować by osiągać takie wyniki. Jeżeli ktoś dopiero zaczyna przygodę z inwestowaniem, to jest okazja do zapoznania się z potencjalnymi inwestycjami, które dają możliwości zarabiania 10-20% rocznie. Taki wynik jest możliwy, ale wymaga wyboru odpowiednich aktywów, cierpliwości i akceptacji ryzyka. Najczęściej rozważane opcje to złoto, fundusze akcyjne, obligacje i nieruchomości. Sprawdźmy, które z nich mogą pomóc w realizacji tego celu. Omówimy potencjalne szanse, ale również zagrożenia dla niektórych inwestycji.
Złoto – bezpieczna przystań czy “papierowy” certyfikat?
Złoto od wieków uważane jest za bezpieczną przystań w czasach kryzysu. Chroni kapitał przed inflacją i spadkiem wartości pieniądza, ale trzeba pamiętać, że jego cena potrafi być zmienna. W długim terminie złoto raczej stabilizuje majątek niż generuje regularne zyski na poziomie 10–20% rocznie. Może być jednak elementem dywersyfikacji portfela i zabezpieczeniem przed nagłymi wstrząsami rynkowymi, jeżeli kupimy go w formie fizycznej. O tym jak można inwestować w złoto pisaliśmy tutaj “Jak inwestować w złoto? Sztabki, monety, inwestycje“.
Czy warto? Sztabki stwarzają wiele problemów, głównie z przechowaniem. Monety może i warto, ale ich cena raczej nie zmieni się w dynamiczny ruch rzędu 10-20% rocznie, tym bardziej że w ostatnich latach złoto już sporo zyskało na wartości. Certyfikaty to raczej spekulacja na cenie złota oraz dolara. Złoto samo w sobie nie zarabia, nie generuje zysków. Kupując certyfikat możemy liczyć na zmianę ceny (zwyżki metalu).
Sztabki złota
Sztabki złota kojarzą się z poważnym kapitałem i profesjonalnymi inwestorami. Dostępne są w różnych rozmiarach, od kilku gramów aż po kilogramowe bloki. Ich zaletą jest wysoka koncentracja wartości w niewielkim przedmiocie oraz prostota formy. Problemem może być jednak przechowywanie. Złoto wymaga bezpiecznego sejfu lub skrytki bankowej, co generuje dodatkowe koszty. W przypadku sztabek trudniejsza jest również ewentualna sprzedaż mniejszych ilości, gdy inwestor potrzebuje tylko części środków.
Monety
Monety bulionowe są chętnie wybierane przez inwestorów, którzy szukają elastyczności. Łatwiej je spieniężyć, a ich wartość jest powszechnie rozpoznawana. Popularne są takie monety jak Krugerrand, Wiedeński Filharmonik czy Liść Klonowy. Ich przewagą nad sztabkami jest większa płynność oraz atrakcyjna forma, często kolekcjonerska. Z drugiej strony, inwestor musi uważać na marże narzucane przez sprzedawców, które mogą być wyższe niż w przypadku większych sztabek.
Certyfikaty, Fundusze
Certyfikaty i fundusze na złoto, czyli złoto… „papierowe”. To rozwiązania dla osób, które nie chcą przejmować się przechowywaniem fizycznego kruszcu. Inwestor posiada wówczas prawo do określonej ilości złota, ale nie ma go w dłoni. Takie instrumenty często odzwierciedlają cenę złota na rynku i pozwalają wygodnie handlować nim na giełdzie. Problem polega na tym, że w praktyce certyfikat nie daje stuprocentowej gwarancji posiadania realnego kruszcu. W przypadku kryzysu finansowego może okazać się, że inwestor posiada jedynie zapis księgowy, a nie metal w sejfie. Jest to więc spekulacja na cenie.
Z czego wynika główny problem inwestycji w złoto?
Pisaliśmy już wiele razy, ale powtórzymy – największym wyzwaniem przy inwestowaniu w złoto, niezależnie od formy, pozostaje brak bieżących dochodów. Złoto nie wypłaca dywidend ani odsetek, jedynym źródłem zysku jest wzrost jego ceny. Inwestor musi więc liczyć na to, że z czasem kruszec stanie się droższy. Kolejnym problemem są wysokie koszty wejścia i wyjścia – różnica między ceną zakupu a ceną odkupu potrafi być znacząca, szczególnie w przypadku małych sztabek i monet.
Podsumowując, złoto fizyczne warto traktować przede wszystkim jako zabezpieczenie kapitału i element dywersyfikacji portfela. Sztabki sprawdzą się przy większych kwotach, monety zapewnią większą elastyczność, a certyfikaty wygodę. Każda z tych form ma swoje zalety, ale także ograniczenia, dlatego decyzja o inwestycji powinna zależeć od indywidualnych celów i skali inwestycji. Osobiście nie lubię inwestować w momentach, gdy cena złota już tyle urosła. Trend w ostatnich latach dał podobne wyniki dla inwestycji w złoto, w małe polskie spółki czy Nasdaq. Może inwestycja w złoto będzie dobrym rozwiązaniem, kiedy korelacja się zmieni (akcje w bessie, złoto w hossie).
Nieruchomości – czy zawsze zyskują? A może już za późno?
Nieruchomości od lat przyciągają inwestorów, ponieważ pozwalają łączyć dwa źródła zysków – wzrost wartości samej nieruchomości oraz przychody z najmu. Inwestując mądrze, możliwe było osiąganie stóp zwrotu w granicach 10% rocznie, a w niektórych przypadkach nawet więcej. Jednak podobnie jak w przypadku akcji, także tutaj wymagana jest analiza rynku, a kapitał potrzebny do startu jest zazwyczaj znacznie większy.
Rynek nieruchomości w ostatnich latach przeżywał dynamiczne wzrosty cen, które dla wielu osób okazały się zaskoczeniem. Wzrost wartości mieszkań i domów nie był przypadkowy, lecz wynikał z nałożenia się kilku sprzyjających okoliczności. Do najważniejszych czynników należy zaliczyć inflację, skutki pandemii Covid-19 oraz wojnę w Ukrainie, która doprowadziła do napływu setek tysięcy osób do Polski. Polityka NBP (zalanie rynku pieniądzem) bardzo mocno korelowała ze wzrostem cen nieruchomości. Nieruchomości doliczają inflację, stąd tak duże wzrosty w ostatnich latach.
Inflacja i ucieczka od tracącej wartości gotówki
Jednym z głównych motorów wzrostu cen nieruchomości była inflacja. Rosnące ceny towarów i usług sprawiały, że oszczędności trzymane na lokatach bankowych czy w gotówce systematycznie traciły swoją siłę nabywczą. Polacy szukali bezpiecznej przystani dla kapitału, a nieruchomości – postrzegane jako stabilne aktywa materialne – stały się naturalnym wyborem. Popyt inwestycyjny nakręcał ceny, a mieszkania zaczęły pełnić rolę ochrony majątku przed spadkiem wartości pieniądza. Czy ten trend się utrzyma? Mamy na ten temat swoje zdanie, które wyrazimy w podsumowaniu analizy.
Pandemia Covid-19 i zmiana stylu życia
Drugim kluczowym czynnikiem była pandemia Covid-19, która zmieniła sposób, w jaki ludzie patrzą na przestrzeń życiową. Praca zdalna sprawiła, że wiele osób zapragnęło większych mieszkań lub domów z ogrodem, a nawet nieruchomości w mniejszych miejscowościach. W tym samym czasie historycznie niskie stopy procentowe ułatwiły zaciąganie kredytów hipotecznych, co dodatkowo zwiększyło dostępność mieszkań dla kupujących. Efekt był jednoznaczny – popyt gwałtownie wzrósł, a ceny poszybowały w górę. Pandemia była również przyczyną przyszłej inflacji. Kryzys zażegnano, ale kosztem 2-3 krotnego wzrostu cen.
Wojna i napływ uchodźców z Ukrainy
Kolejnym wydarzeniem, które mocno wpłynęło na rynek, była wojna w Ukrainie. Po wybuchu konfliktu w 2022 roku do Polski przybyły miliony uchodźców, z których wielu zdecydowało się pozostać na dłużej. Popyt na mieszkania na wynajem nagle skokowo wzrósł, co szybko przełożyło się na wzrost czynszów i cen zakupu lokali. Właściciele nieruchomości zaczęli korzystać z tej sytuacji, a inwestorzy dostrzegli dodatkową okazję do zysków z wynajmu.
Nałożenie się czynników i efekt domina
Wszystkie te czynniki razem stworzyły efekt domina. Inflacja skłaniała do inwestycji w nieruchomości, pandemia podwoiła inflację, więc nieruchomości tę wartość doliczyły. Wojna i napływ Ukraińców dodatkowo podbiły popyt w kolejnych latach. W rezultacie ceny mieszkań w wielu miastach wzrosły do poziomów, które jeszcze kilka lat wcześniej wydawały się nieosiągalne. Choć rynek nieruchomości zawsze reaguje z pewnym opóźnieniem na wydarzenia gospodarcze i polityczne, tym razem splot okoliczności okazał się wyjątkowo silny.
Drożejące nieruchomości były więc wynikiem globalnych i lokalnych wydarzeń, które zbiegły się w jednym czasie. Inflacja, pandemia Covid-19 i wojna w Ukrainie zmieniły sposób, w jaki ludzie patrzą na bezpieczeństwo finansowe, styl życia i potrzeby mieszkaniowe. To właśnie te zjawiska w największym stopniu ukształtowały ostatnie lata na rynku mieszkaniowym, a ich skutki widać do dziś. Czy ten trend będzie utrzymany?
Czy nieruchomości dalej będą drożeć?
Wszystko zależy od terminu. Osobiście uważam, że w terminie paru lat tempo wzrostu nieruchomości wyhamuje lub nawet wystąpi okres zastoju cen, szczególnie gdy RPP utrzyma wyższe stopy procentowe (wyższe stopy procentowe preferuję inwestycje w obligacje lub nawet lokaty bankowe).
W długim terminie, powiedzmy 10 lat, nieruchomości stracą potencjał do wzrostu. W mojej opinii ten rynek stanie się nieatrakcyjny (jako inwestycja, która ma rosnąc dzięki wzrostowi cen). Dlaczego tak uważam?
Stabilna inflacja zamiast galopujących wzrostów
Wzrost cen nieruchomości w ostatnich latach był częściowo efektem wysokiej inflacji. Droższe materiały budowlane, rosnące koszty energii i wyższe płace w sektorze budowlanym przekładały się na droższe mieszkania i domy. Jednak w dłuższym okresie ekonomiści nie przewidują powrotu do dwucyfrowej inflacji. Stabilne ceny oznaczają, że presja kosztowa na deweloperów i rynek wtórny będzie mniejsza, co ograniczy naturalne podwyżki cen mieszkań.
Zmniejszenie napływu migracji
Istotnym czynnikiem wpływającym na popyt mieszkaniowy w Polsce była migracja obywateli Ukrainy. Setki tysięcy osób poszukujących mieszkań do wynajęcia i zakupu zwiększyły presję na ceny. Jeśli jednak skala migracji zmaleje – czy to w wyniku powrotów do ojczyzny, czy stabilizacji sytuacji w regionie – popyt na nieruchomości w Polsce może się osłabić. Popyt na wynajem będzie coraz to mniejszy, więc ceny pójdą w dół.
Przede wszystkim – starzejące się społeczeństwo i spadek liczby pracujących!!!
Najważniejszym czynnikiem wpływającym na rynek nieruchomości w nadchodzących dekadach będzie demografia. Polska stoi w obliczu gwałtownego starzenia się społeczeństwa. Liczba osób w wieku produkcyjnym spada, a co za tym idzie – maleje grupa ludzi, którzy mają zdolność kredytową i realne możliwości zakupu mieszkań. To zjawisko oznacza zmniejszenie popytu na rynku nieruchomości, zwłaszcza w mniejszych miastach i na terenach mniej atrakcyjnych gospodarczo.
Mniej osób chętnych na wynajem, a dodatkowo młode osoby będę przejmować sporo mieszkań od osób starszych. Czynnik ten przyspieszy w kolejnych latach, co ograniczy popyt, natomiast zwiększy się podaż. Ceny nieruchomości spadną.
A więc spadek cen w przyszłości?
Choć nieruchomości były dotąd postrzegane jako pewna i zyskowna inwestycja, przyszłość rynku wcale nie musi wyglądać tak różowo. Stabilizacja inflacji, spadek migracji oraz kurcząca się liczba osób pracujących mogą sprawić, że ceny mieszkań nie będą już rosnąć w takim tempie, jak w minionych latach. Coraz częściej możemy obserwować stagnację, a nawet spadki cen – szczególnie tam, gdzie popyt będzie słabnął najszybciej.
A może Condohotele?
Czy warto inwestować w Condohotele? Napiszę Ci kilka faktów, których nie przeczytasz zapewne nigdzie indziej. Nie jestem przeciwnikiem inwestycji w Condohotele na wynajem, ale warto sobie zdawać sprawę z kilku faktów.
Po pierwsze warto wybierać obiekty, który mają finansowanie i dobrą markę. Obiekt musi powstać, bowiem już było kilka obiektów, które powstały tylko w planie. Rentowność jest ograniczona do 6-8%, ale realnie jest to raczej 3-6%. Już piszę dlaczego tak jest…
Po pierwsze rentowność jest liczona od inwestycji netto, bez wyposażenia. Gdy deweloper pisze, że rentowność wynosi 6%, to zwykle jest to 4,5-5% od całej inwestycji. Po drugie koszty posiadania apartamentu są znaczące. Sam podatek od nieruchomości jest sporo droższy w przypadku inwestycji na wynajem – ten podatek będzie wynosił nawet 2000 zł rocznie. Do tego ubezpieczenie oraz np. księgowość (szczególnie w przypadku rozliczenia VAT).
To co ważne, to dobrą rentowność i wypłacalność zapewnią tylko najlepsze hotele z dobrą infrastrukturą. Rentowność na poziomie 6-8% jest realna do osiągnięcia tylko przez najlepszych. W Polsce sezon nie trwa długo, więc hotele zarabiają zimą i latem (top miejscowości góry) oraz latem (morze). Koszty są spore przez cały rok i pochłaniają zwykle połowę zysków (koszty reklamy w internecie, koszty firm pośredniczących – np. booking.com, koszty personelu, mediów, eksploatacji budynku, utrzymania infrastruktury, pralni, itp.). Koszty w działalności hoteli są naprawdę duże. Uważam więc, że spora część hoteli nie będzie rentowna. Kończy się to zwykle renegocjacją umowy i sporo mniejszymi zarobkami.
Jeżeli inwestować w condohotele, to tylko w te, które oferują bardzo dobrą infrastrukturę i mają szansę przyjmować gości cały rok. Dodatkowo będą wypłacać stały, realny czynsz i zaoferują kilkanaście dni bezpłatnych wczasów. Modele podziałowe są zwykle mniej opłacalne, inwestor zarabia w sezonie. Realnie zarobimy więc 3-5%, czyli tyle ile da lokata bankowa. Ceny Condohoteli nie będą w kolejnych latach szczególnie rosnąc, dlatego taką inwestycję możemy traktować jako dywersyfikację portfela lub hobby (posiadanie apartamentu w ulubionej miejscowości).
Fundusze akcyjne oraz obligacje
Najlepszą formą zarabiania, która daje realne szanse na zysk rzędu 10-20% rocznie są inwestycje w fundusze akcyjne oraz fundusze obligacji (wymiennie lub razem). Inwestując w te aktywa zarabiamy 20% średniorocznie od 18 lat, więc temat jest nam dobrze znany. Jak to robić, by zarabiać stabilnie przez wiele lat?
Fundusze akcyjne – potencjał wzrostu
Fundusze akcyjne lokują środki w akcje spółek giełdowych. Charakteryzują się wysokim potencjałem wzrostu wartości inwestycji, szczególnie w okresach dobrej koniunktury gospodarczej. Inwestując w akcje, można liczyć na wyższe zyski, ale trzeba też brać pod uwagę większą zmienność i ryzyko strat w krótkim terminie. Co ważne – bessy oraz korekty można wykorzystywać do kupna i budowy portfela, bowiem fundusze akcyjne w długim terminie zarabiają.
Inwestowanie w fundusze akcyjne od dawna uznawane jest za jedną z najskuteczniejszych metod budowania kapitału w długim terminie. Choć w krótszej perspektywie rynki akcji potrafią być zmienne, to historia pokazuje, że w ujęciu wieloletnim fundusze akcyjne zazwyczaj przynoszą solidne stopy zwrotu.
Gospodarki na całym świecie nieustannie się rozwijają. Wzrost PKB, postęp technologiczny i rosnąca konsumpcja powodują, że firmy zwiększają swoje przychody i zyski. Ten proces przekłada się bezpośrednio na wyższe wyceny spółek notowanych na giełdach, a co za tym idzie – na rosnące wartości funduszy akcyjnych. W długim terminie przedsiębiorstwa rozwijają swoją działalność, inwestują w innowacje, wchodzą na nowe rynki i zwiększają efektywność. To sprawia, że ich zyski rosną, a akcjonariusze korzystają nie tylko z wyższych cen akcji, ale często także z wypłacanych dywidend. Fundusze akcyjne, gromadząc w portfelu wiele spółek, pozwalają inwestorom uczestniczyć w tym wzroście.
Inwestowanie w fundusze polskie
Co ważne – nie zawsze należy analizować sam indeks. Przykładowo WIG20 jest indeksem, w którym nie są uwzględniane dywidendy. Lepszym miernikiem trendu na GPW jest WIG. Na wykresie widać, że WIG cały czas, systematycznie zyskuje na wartości w długim terminie:

Zarabiają też fundusze – poniżej fundusz Quercus Agresywny (akcje uniwersalne) oraz Generali Małych i Średnich Spółek. Tak jak zdecydowana większość funduszy akcyjnych są one w trendzie wzrostowym:

Generali MISS wycena jednostek funduszu
W ostatniej dekadzie czasy na GPW były raczej trudne (wojna, Covid-19), a fundusze akcyjne i tak są w trendzie wzrostowym. Wniosek – warto inwestować i kupować w czasie korekty lub bessy. Czasami zamiennie warto konwertować fundusze do obligacji (o obligacjach nieco dalej).
Inwestycje w fundusze akcyjne globalne
Nieco inaczej można inwestować w fundusze globalne, szczególnie amerykańskie. Amerykańska giełda od lat pozostaje jednym z najważniejszych motorów światowej gospodarki. Obecnie rynek akcji w USA znajduje się w długotrwałej hossie, a notowane na nim spółki regularnie poprawiają swoje wyniki finansowe. To sprawia, że inwestowanie w amerykański rynek staje się atrakcyjne zarówno dla inwestorów indywidualnych, jak i instytucjonalnych.
Gospodarka Stanów Zjednoczonych od lat wykazuje stabilny wzrost. Innowacje technologiczne, dynamiczny rozwój sektora usług oraz silna konsumpcja wewnętrzna sprawiają, że giełdowe indeksy biją kolejne rekordy. Rynek amerykański przyciąga kapitał z całego świata, ponieważ jest postrzegany jako bezpieczny, transparentny i oparty na zdrowych fundamentach.
Największe amerykańskie przedsiębiorstwa nieustannie inwestują w nowe technologie, ekspansję międzynarodową i rozwój produktów. Dzięki temu ich przychody i zyski rosną z roku na rok. Firmy z sektorów takich jak IT, biotechnologia, energetyka czy e-commerce stały się globalnymi liderami, wyznaczając standardy dla całych branż.
Wzrost wartości spółek przekłada się na rosnące kursy akcji, a także coraz częstsze i wyższe wypłaty dywidend. Inwestorzy, którzy posiadają akcje amerykańskich firm, korzystają z dwóch źródeł zysków – z rosnących cen walorów oraz ze stabilnych przepływów pieniężnych w postaci dywidend. To połączenie sprawia, że rynek USA jest jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc do inwestowania w długim terminie. My korzystamy z tego inwestując w fundusze akcyjne. Nasza strategia to obecność na tym rynku oraz dokupowanie na korektach.
Nowe technologie
My wybieramy dwa rodzaje inwestycji – nowe technologie oraz fundusze spółek dywidendowych. Poniżej wykres funduszu inPZU Sektora Informatycznego:

Globalne Dywidendy
Za zyskami podąża cena akcji, a za ceną akcji wycena funduszu. Poniżej natomiast globalny fundusz dywidendowy:

Czy musisz robić coś więcej niż tylko dopłacać na korektach? Przez 15 lat wycena funduszu skoczyła z wartości 100 do 450 i cały czas będzie się zwiększać w długim terminie.
Fundusz Goldman Sachs Globalny Spółek Dywidendowych to rozwiązanie inwestycyjne skierowane do osób, które chcą uczestniczyć w globalnym wzroście gospodarczym, a jednocześnie czerpać korzyści z regularnych wypłat dywidend. Jego strategia opiera się na inwestowaniu w akcje firm z całego świata, które charakteryzują się stabilnością, przewidywalnymi zyskami i polityką dzielenia się zyskiem z akcjonariuszami.
Fundusz inwestuje w przedsiębiorstwa o ugruntowanej pozycji rynkowej, które prowadzą stabilną politykę dywidendową. To firmy o silnych fundamentach finansowych, niskim poziomie zadłużenia i przewidywalnych przepływach pieniężnych. Portfel obejmuje spółki z różnych sektorów i regionów świata. Dzięki temu ryzyko inwestycyjne jest rozproszone, a inwestorzy mogą korzystać z trendów wzrostowych w wielu gospodarkach jednocześnie.
Inwestowanie w spółki dywidendowe pozwala nie tylko na uzyskanie regularnych przepływów pieniężnych, ale także na wzrost wartości kapitału w długim terminie. Dywidendy stanowią bufor bezpieczeństwa w okresach spowolnienia gospodarczego. Fundusz koncentruje się na inwestycjach w firmy, które w perspektywie wielu lat mogą zwiększać zyski i utrzymywać, a nawet podnosić poziom dywidend.
Klasyczne fundusze rynku amerykańskiego
Bardziej ogólnie (w indeks S&P500) inwestuje PKO Akcji Rynku Amerykańskiego. Wykres pokazuje, że to bardzo dobry fundusz:

A więc inwestujemy!
Trzymamy fundusze amerykańskie i dokupujemy fundusze na korektach. Fundusze polskie częściej konwertujemy do funduszy obligacji, bowiem nasz rynek jest bardziej cykliczny. Jest przepis, efektem jest ok. 20% zysk średniorocznie.
W obligacje warto inwestować zamiennie z funduszami akcji
Rynek akcji jest źródłem atrakcyjnych zysków, ale czasami może przynieść chwilowe straty w czasie spadków. Historia pokazuje, że hossa nie trwa wiecznie – prędzej czy później przychodzi bessa, w której ceny akcji gwałtownie maleją. W takich okresach szczególnie istotne staje się bezpieczeństwo portfela inwestycyjnego. Jednym z najlepszych rozwiązań są wtedy fundusze obligacji.
Obligacje uchodzą za stabilniejszą klasę aktywów w porównaniu z akcjami. Dają one przewidywalne przepływy pieniężne i mniejsze ryzyko utraty kapitału. Gdy na rynku akcji rośnie niepewność, inwestorzy często kierują środki w stronę obligacji, co dodatkowo wspiera ich wyceny. Dzięki temu fundusze obligacyjne nie tylko chronią kapitał, ale też zarabiają.
Jednym z najskuteczniejszych podejść jest strategia inwestycji zamiennych, czyli elastyczne przenoszenie kapitału między funduszami akcyjnymi a obligacyjnymi. W okresach hossy można zwiększać udział akcji, aby korzystać ze wzrostów. Natomiast gdy pojawia się ryzyko bessy, warto przesunąć środki do obligacji, które pełnią funkcję ochronną. Takie podejście daje inwestorowi możliwość zarówno korzystania z okazji, jak i ograniczania strat.
Drugim rozwiązaniem jest dywersyfikacja, czyli jednoczesne posiadanie w portfelu zarówno akcji, jak i obligacji. Dzięki temu ryzyko zostaje rozłożone – straty z jednego segmentu mogą być łagodzone przez zyski w drugim. To szczególnie ważne dla inwestorów, którzy chcą stabilnego rozwoju kapitału bez konieczności częstego przenoszenia środków.
Obligacje polskie
Bardzo dobrym rozwiązaniem są fundusze obligacji polskich. Nasze fundusze bardzo dobrze zarabiają, a na blogu wiele razy pisaliśmy jak w nie inwestować (Strategia na fundusze obligacji polskich).
Generalnie – unikamy obligacji tylko w momencie “wystrzału” inflacji. Taki czas zdarza się maksymalnie raz na dekadę. Wtedy zarabiają praktycznie tylko obligacje inflacyjne. Gdy występuje taki okres jak w ostatnich 2-3 latach, to zarabiają fundusze obligacji krótkoterminowych, a także obligacji długoterminowych. Obligacje krótkoterminowe zarabiają dobrze, gdy stopy procentowe są na wysokim poziomie. Obligacje długoterminowe, gdy z wysokiego poziomu stopy procentowe są obniżane. Zobacz, jak ładnie zarabia fundusz Generali Korona Obligacje Uniwersalny:

Fundusze akcji w czasie hossy potrafią zarobić w rok 30-50%, ale fundusze obligacji też dają ciekawe zyski (nawet 8-10%). Łącząc oba rozwiązania mamy potencjał, by nasz portfel zarabiał 10-20% rocznie.
Podsumowanie
Osiąganie stabilnych zysków na poziomie 10–20% rocznie wymaga elastyczności i świadomego podejścia do inwestowania. Najlepszym rozwiązaniem okazuje się strategia wymiennego lokowania kapitału w fundusze akcyjne i obligacyjne. Akcje dają szansę na wysokie stopy zwrotu w okresach hossy, a obligacje zapewniają ochronę i stabilność w czasie giełdowej bessy. Umiejętne łączenie obu klas aktywów lub ich dywersyfikacja pozwala wykorzystać potencjał wzrostu rynku, jednocześnie ograniczając ryzyko strat. To strategia, która może skutecznie wspierać budowanie długoterminowego kapitału i zapewnić atrakcyjne wyniki inwestycyjne.
Nasze wyniki możesz śledzić od 2007 roku. W ramach abonamentu wysyłamy sygnały w co i jak inwestować, codzienny raporty. Potrzebujesz minimalną ilość czasu by wybrać najlepsze platformy inwestycyjne i inwestować (z naszymi sygnałami) w dobre fundusze.
Autor Michał Giel
Zajmuje się rynkiem kapitałowym od ponad 20 lat. Pierwsze zebrane doświadczenia pozwoliły mi uczestniczyć w hossie lat 2003-2007. Od 2007 roku współprowadzę Funduszowe.pl, gdzie pierwszym sygnałem była sprzedaż akcji przed historyczną bessą lat 2007-2009. Jestem inwestorem długoterminowym i inwestuję w cyklach hossa/bessa. Wykorzystuję sprawdzone przez lata metody, do których należą cykle, wskaźniki makroekonomiczne, wskaźniki techniczne, czy fale Elliotta. Staram się być elastyczny i realnie oceniać szansę każdej inwestycji. Możesz się ze mną skontaktować, korzystając z adresu e-mail.
Zaloguj się na swoje konto, aby zostawić swój komentarz.