Czytamy media, bo czytać musimy. Musimy wiedzieć, co się dzieje w świecie, ale nie po to, aby podejmować w związku z tym decyzje inwestycyjne. Decyzje podejmujemy bowiem na podstawie tego, co widzimy na wykresach i wolumenach. Czytamy po to, aby widzieć, jakie obecnie trendy dominują w proponowaniu inwestorom lokowania gotówki. W ten oto sposób trafiłem na dość świeży artykuł, w którym autor bądź autorka (celowo nie zdradzam źródła) napisała o 3 pomysłach na zainwestowanie określonej kwoty. No i była to lokata bankowa, obligacje skarbowe albo fundusze inwestycyjne o różnym stopniu ryzyka.
Lokata a może obligacje?
I w tym kontekście myślę sobie, że lokata nic nie płaci obecnie, obligacje skarbowe są w bessie (więc prawie gwarantują stratę), a fundusze inwestycyjne, zwłaszcza fundusze akcji, są w okresie, gdzie bardziej należałoby myśleć o ich sprzedaży, a nie kupnie. Więc to takie 3 pomysły, których lepiej nie realizować.
Piszę o tym dlatego, bo w zasadzie o rynkach finansowych piszą ludzie, którzy często o tych rynkach żadnego pojęcia nie mają. Po studiach, ale bez żadnej sensownej wiedzy. Bez praktyki, bez osiągniętych zysków na rynkach. Bez własnych inwestycji. Idźmy dalej. Zrobiłem kiedyś z kolegą po fachu eksperyment i w jednej galerii handlowej chodziliśmy po punktach bankowych i pytaliśmy o różne produkty finansowe, które bank mógłby nam polecić.
Mamy pełną świadomość, że osoby w nich pracujące nie mają szczególnego wykształcenia inwestycyjnego, a ich wiedza zwykle ogranicza się do udzielenia odpowiedzi na podstawie skryptów przygotowanych przez bank. I tutaj również, poza ogólnikami, że mogą zaproponować taki a taki fundusz, który tak a tak się zachowywał, nie można dowiedzieć się absolutnie nic. Tak, dosłownie nic.
Jest jakaś absurdalna przepaść pomiędzy właściwą wiedzą płynącą z rynku, a ludźmi, którzy mogą lub którzy chcą zainwestować swoje pieniądze. Ta przepaść, pustka, jest właściwie niemożliwa do zasypania, bo z jednej strony wymagałaby specjalistycznej wiedzy ze strony oferujących produkty, a z drugiej strony – od strony kupującego, wymagałoby to przynajmniej chęci zajęcia się tym tematem.
Czy doradcy pomagają?
Ani jednak masowo z jednej strony (doradców klientów), ani z drugiej (tutaj ze strony potencjalnych klientów bardzo często brak jest jakiegokolwiek zaangażowania), nie ma chęci działania. Nie ma pola do wzajemnego spotkania się. Mówię szczerze. Nie mam pojęcia, ilu jest doradców finansowych w Polsce. Pewnie można ich policzyć w dziesiątkach tysięcy (fundusze, polisy, pracownicy banków mający bezpośredni kontakt z klientem). A ilu z nich faktycznie działa na rzecz bycia rzetelnym doradcą? Iluś działa, uczy się (i nawet nieśmiało powiem, że korzysta z Funduszowe.pl), ale niektórzy są tylko i wyłącznie sprzedawcami. Można powiedzieć, że trafić na kompetentnego doradcę jest dość trudno.
Profesjonalne wsparcie
Wydaje mi się, że być może ludzie chętniej angażowaliby się w rynki finansowe, gdyby mieli profesjonalne wsparcie. I nie mówię już tutaj o funduszowe.pl. Chodzi mi o to, że jeżeli klient idąc do jakiejkolwiek instytucji finansowej zajmującej się jego finansami, mógłby liczyć na profesjonalne wsparcie (a nie narażanie na wpadnięcie na miny), to dzisiaj zarówno sytuacja rynków jak i ludzi, wyglądałaby zupełnie inaczej.
Mam takie wrażenie, że nasz rynek finansowy jest piekielnie młody i zupełnie bezbronny (przez brak wiedzy i doświadczenia w boju). W Stanach Zjednoczonych wiedza przekazywana jest już z pokolenia na pokolenie. Banki inwestycyjne mają swoje know-how, które przekazują swoim traderom. Piony doradców inwestycyjnych działają w interesie klientów, dla których zarabiają pieniądze (tak, banki inwestycyjne zarabiają, bo walczą o pieniądze na rynku, bo przez rynek są bezwzględnie rozliczani). Kiedy zestawiam to z zachowaniem niektórych zarządzających, którzy w covidowym dołku zachęcali do sprzedaży aktywów akcyjnych (np. funduszy akcji bądź akcji), bo w sumie nie wiedzieli, co się wydarzy, to dosłownie ręce opadają. Zagranica kupowała na potęgę, a u nas był etap paniki. Może gdyby ludzie naśladowali wtedy funduszowe.pl, dzisiaj liczyliby zyski. Ale nic się nie stało, jak zwykle, prawda?
Mówię szczerze – wcale nie dziwię się ludziom, że nie chcą inwestować na rynkach. Mnie też by się nie chciało skoczyć w świat inwestycji, gdybym stanął nad przepaścią, o której wyżej napisałem i miałbym skoczyć. W co? W przepaść, wiedząc, że nie napotkam żadnego wsparcia? Tak, nie chciałbym skoczyć. I dlatego rozumiem ludzi, którzy na rynkach nie inwestują i inwestować nie chcą. Jako funduszowe.pl staramy się zasypywać ten dołek i ułatwiać ludziom, którzy nie rozumieją rynków finansowych, pracę z nimi. Jak ma się wsparcie, to okazuje się, że nie wszystko jest takie trudne, jak się wydawało na początku. No ale trzeba chcieć.