Rynki akcji na całym świecie funkcjonują dziś w środowisku, które można określić jako wyjątkowo złożone i wielowarstwowe. Mamy wysoki poziom globalnej integracji, a spółki działają międzynarodowo. Inwestorzy są globalni, płynność przepływa po granicach. Coraz częstsze są jednak czynniki ryzyka, które mogą spowodować silne wstrząsy. W niniejszym artykule przyjrzymy się najważniejszym kategoriom zagrożeń i omówimy, dlaczego mogą one mieć poważny wpływ na rynki akcji.
Globalne zagrożenia dla rynków akcji
Na wielu rynkach właśnie jesteśmy po 3 latach hossy. Fajnie, bo udało się trochę zarobić w funduszach akcyjnych na globalnym ruchu wzrostowym. Ten ruch już jednak za nami i pytanie, czy po dłuższej hossie indeksy mają jeszcze potencjał do wzrostu? Od dołków z lat 2022–2023 indeksy giełdowe na całym świecie wzrosły o kilkadziesiąt procent, a w przypadku niektórych sektorów — szczególnie technologii (zobacz inPZU Sektora Informatycznego) – nawet więcej. Jednak dziś coraz częściej pojawiają się pytania: czy hossa nie zaszła zbyt daleko? Czy obecne poziomy wycen są jeszcze uzasadnione przez fundamenty gospodarcze i wyniki spółek?
Jeżeli popatrzymy na przeróżne wskaźniki (typu cena do zysku czy CLI) to tak, ale ten potencjał jest coraz mniejszy. Jeżeli miałbym dziś inwestować, to tylko solidna korekta otworzy drogę do znacznego potencjału na rynkach akcji.
Wyceny coraz mniej atrakcyjne
Problem w tym, że trzyletni rajd doprowadził do sytuacji, w której wyceny akcji w wielu sektorach przestały być atrakcyjne. Średni wskaźnik P/E dla amerykańskich spółek technologicznych ponownie przekroczył 30, a dla indeksu S&P 500 zbliża się do poziomów niewidzianych od 2021 roku. W Europie wskaźniki są nieco niższe, ale również tam obserwuje się trend „rozciągania” wycen.
Oznacza to, że przyszłe stopy zwrotu mogą być niższe niż w ostatnich latach. Wysokie wyceny sprawiają, że nawet dobre wyniki finansowe spółek niekoniecznie przekładają się na dalszy wzrost kursów – inwestorzy oczekują już bardzo wiele. Wystarczy niewielkie rozczarowanie w wynikach kwartalnych, aby ceny akcji zaczęły spadać.
W Polsce wyceny są jeszcze dość atrakcyjne, ale np. wskaźnik P/B dla WIG oscyluje już w granicach, gdzie tworzyły się szczyty hossy:

Wskaźnik P/B to jedno z podstawowych narzędzi analizy fundamentalnej, które pokazuje, jak rynek wycenia wartość księgową spółki. Dla całych indeksów (np. WIG, S&P 500, DAX) wskaźnik P/B oblicza się jako średnią ważoną dla wszystkich spółek wchodzących w skład indeksu. P/B dla WIG wynosi obecnie ok. 1,62 i jest to opór, którego nie możemy przekroczyć od 2011 roku. Tylko podczas wielkiej hossy 2003-2007 wskaźnik P/B dla WIG miał sporo wyższe wyceny.
W którym miejscu jest globalna gospodarka? Co mówi CLI OECD?
Wskaźnik OECD Composite Leading Indicator (CLI) to miara, która pozwala ocenić, w jakiej fazie cyklu koniunkturalnego znajduje się gospodarka oraz czy w najbliższych miesiącach można spodziewać się przyspieszenia lub spowolnienia wzrostu. Jego wartość odnosi się do długoterminowego trendu – poziom 100 uznaje się za równowagę. Wartości powyżej 100 oznaczają, że gospodarka rozwija się powyżej swojego trendu, a poniżej 100 że aktywność gospodarcza jest słabsza od przeciętnej. Zmiana kierunku wskaźnika (rosnący lub malejący) sygnalizuje odpowiednio przyspieszenie lub spowolnienie koniunktury, zanim stanie się to widoczne w twardych danych, takich jak PKB.
Najświeższe dane OECD wskazują, że globalna gospodarka znajduje się powyżej swojego długoterminowego trendu. Światowy wskaźnik dla krajów G7 to około 100,6 punktu. Oznacza to, że aktywność gospodarcza jest dobra, ale powoli zbliżamy się do wartości wysokich. Gospodarki największych krajów utrzymują się na wysokim, ale stabilnym poziomie, choć jeszcze trochę i:

No właśnie, trzy ożywienia gospodarcze kończyły się w okolicach poziomów 100,6-100,78. Tylko w latach 2003-2007 CLI wyznaczał poziomy wysoko powyżej 101,5 pkt oraz po luzowaniu Covid-19 (szybki wzrost gospodarczy, który wywołał inflację).
Mamy więc sytuację, w której niby CLI może osiągać wysokie poziomy, ale w ponad połowie przypadków z obecnych poziomów (lub nie wyżej) rozpoczęło się spowolnienie gospodarcze.
Polityka banków centralnych
Jednym z kluczowych czynników ryzyka pozostaje polityka monetarna głównych banków centralnych (głównie FED). Chociaż inflacja w większości gospodarek zaczęła się stabilizować, to poziom stóp procentowych pozostaje wysoki. Utrzymujące się drogie finansowanie zwiększa koszty kredytu, obciąża przedsiębiorstwa o słabszej kondycji finansowej i może hamować inwestycje. W sytuacji, gdy banki centralne balansują między walką z inflacją a wspieraniem wzrostu, rynki akcji reagują gwałtownie na każdą sugestię zmiany kierunku polityki pieniężnej. To jest właśnie główne ryzyko dla rynków akcyjnych. Wysokie stopy procentowe mogą wpłynąć na chwilowe zatrzymanie globalnego ożywienia. Natomiast ewentualna presja inflacyjna może zatrzymać cykl dalszych obniżek stóp procentowych.
FED i gospodarka USA
Poniżej ciekawy wykres, pokazujący jak koszty kredytu wpływają na ewentualną recesję:

Gospodarka USA wydaje się obecnie bardzo odporna. Skoro wysokie stopy procentowe nie wywołały recesji, to efekt obniżek stóp powinien wpłynąć na kolejne ożywienie gospodarcze. Czy jednak jeszcze nie nastąpi chwilowe spowolnienie? (jeżeli wysokie stopy nie wywołały recesji, to być może czeka nas przejściowe spowolnienie).
Rynek oczekuje, że stopy procentowe dojdą w przeciągu 2-3 lat do 3%. Taki poziom wpłynąłby pozytywnie na rynki akcji. Projekcja FED wygląda mniej więcej tak:

Jak NBP widzi wzrost gospodarczy?
NBP publikuje trzy razy w roku „Projekcję inflacji i PKB”, przygotowaną przez Departament Analiz i Badań Ekonomicznych. W lipcowej odsłonie bank wskazał, że realny wzrost produktu krajowego brutto Polski w 2025 r. ma wynieść 3,6 %. W roku 2026 projekcja zakłada 3,1 %, a w 2027 r. – około 2,5 %.
Prognoza NBP wskazuje, że polska gospodarka znajduje się w fazie wzrostu, ale też bez bardzo wysokich dynamik. Tempo na poziomie 3,6 % w 2025 r. można uznać za przyzwoite przy obecnej strukturze gospodarki i wyzwaniach. Spadek do 2,5 % w 2027 r. sugeruje, że po fazie wykorzystania impulsów (jak fundusze europejskie i inwestycje infrastrukturalne) tempo rozwoju może się naturalnie wyhamować. Jednak minimum kwartale ma wypaść na ok. III kwartał 2026 roku i to właśnie może dyskontować giełda:

Kolejny raport ma pojawić się w listopadzie. Być może poznamy kolejne szczegóły kwartalnych zmian projekcji PKB.
Napięcia geopolityczne – co przed nami?
Źródłem niepokoju są napięcia geopolityczne, które coraz częściej stają się czynnikiem realnie wpływającym na ceny aktywów. Konflikty zbrojne w Europie Wschodniej i na Bliskim Wschodzie. Rywalizacja gospodarcza między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, czy rosnące ryzyko destabilizacji w kluczowych regionach dostaw surowców energetycznych tworzą atmosferę niepewności. Globalne łańcuchy dostaw pozostają kruche, a ryzyko nagłych zmian w handlu międzynarodowym lub ograniczeń eksportowych może prowadzić do kolejnych wstrząsów gospodarczych.
Dla GPW spore znaczenie ma sytuacja za wschodnią granicą. Każda przyszła próba agresji Rosji będzie zmniejszać sentyment do GPW. Dla funduszy amerykańskich liczą się głównie relacje z Chinami. Ewentualny konflikt o Tajwan spowoduje globalną przecenę.
Co czeka GPW? Czy Rosja zagrozi Polsce?
Zdań na temat ewentualnej agresji Rosji jest wiele i trudno wyczuć, gdzie leży prawda. Obecne zachowanie Rosji jednak sprawia, że możemy założyć kilka wniosków.
Rosja prowadzi obecnie (od lutego 2022 r.) pełnoskalową inwazję na Ukrainę, co absorbuje ogromne zasoby militarne, ekonomiczne i polityczne kraju. W tej sytuacji zrównoważenie kosztów i korzyści dla Rosji w skierowaniu działań zbrojnych bezpośrednio na Polskę wydaje się mało prawdopodobne.
Agresja przeciwko Polsce oznaczałaby natychmiastowe objęcie mechanizmu obronnego NATO (artykuł 5), co dramatycznie podnosiłoby ryzyko pełnoskalowego konfliktu militarnego z Zachodem. Rosja raczej dąży do takich działań, które nie wciągają formalnie całego NATO w bezpośrednią wojnę, jeśli nie jest to konieczne.
Ryzyka i ograniczenia Rosji
Bezpośredni atak na Polskę oznaczałby automatyczne zaangażowanie NATO i to jest już wystarczający punkt odstraszenia. Tam gdzie NATO, tam nie ma wojny. Czy wyobrażasz sobie sytuację, w której Rosja chroni całą swoją granicę z NATO? Od jakiegoś czasu jest to też granica z Finlandią.
Rosja ma obecnie ograniczone zasoby, jest mocno zaangażowana na Ukrainie – przerzucenie znaczących środków na nowy front nie jest możliwe. Brakuje ludzi i sprzętu na Ukrainę.
Atak tego typu niósłby ogromne koszty wizerunkowe, gospodarcze (kolejne sankcje) i strategiczne. Status Rosji zostałby zrównany do Korei Północnej, natomiast ewentualny atak nuklearny byłby równoznaczny z pełnym zaangażowaniem NATO, aż z finalnym końcem likwidacji (wątpię, by główni politycy na Kremlu chcieli skończyć jak Saddam Husajn).
W efekcie, z perspektywy Rosji – koszt takiego uderzenia jest bardzo wysoki, a korzyści ograniczone lub niepewne.
Wnioski z działań Rosji
Jakie wnioski możemy obecnie wyciągnąć? Po pierwsze po trzech latach wojny na Ukrainie Rosja męczy się w 4 okręgach wschodniej Ukrainy. Do zaatakowania Ukrainy wykorzystano tereny przygraniczne (tereny Rosji oraz Białorusi). Teoretyczna inwazja na Polskę byłaby 10-krotnie trudniejsza. Do wykorzystania jest teren Białorusi oraz Królewiec, który zapewne zostałby zniszczony w 24 godziny. Dodatkowo kraje NATO ulegają wzmocnieniu, natomiast Rosja traci potencjał na Ukrainie. Wydaje się, że trwający konflikt na Ukrainie jest Rosji “na rękę” i trudno będzie w najbliższych 3 latach zaplanować inwazję np. na Estonię.
Dodatkowe działania wojny hybrydowej również świadczą o tym, że konwencjonalny konflikt póki co nam nie grozi. Mamy wojnę hybrydową i mocny nacisk na społeczeństwo (drony, wojna informacyjna przeciwko Ukraińcom). Celem takich działań jest presja na nasze społeczeństwo, by dążyć do zakończenia (po myśli Rosji) konfliktu na Ukrainie.
Fakty są więc takie, że Rosja słabnie, także gospodarczo. Wojna kosztuje, ten koszt niedługo będzie widoczny w rosyjskiej gospodarce. Słabnie też siła eskalacyjna Rosji – czy 3 lata temu Rosja zareagowałby podobnie na chęć wysłania “Tomahawków” na ich kraj? Przypuszczam, że mielibyśmy mocno nuklearną zapowiedź. Obecnie słyszymy, że znacznie pogorszy to stosunki USA-Rosja.
Tak naprawdę być może dalsze uwikłanie Rosji w kosztowny konflikt na Ukrainie jest dla Polski korzystny. Presja (także gospodarcza) zatrzyma europejskie aspiracje Rosji (poprzez siłę) na długie lata.
Czego możemy się spodziewać?
Zamiast ataku zbrojnego, Rosja ma wiele innych narzędzi: operacje cybernetyczne, dezinformację, naciski polityczne, nieregularne naruszenia przestrzeni powietrznej, działania w strefie przygranicznej, terroryzm. Te środki pozwalają jej wywierać presję bez uruchamiania pełnej wojny. Taka presja będzie dla nas uciążliwa, lecz raczej nie będzie miała dużego wpływu notowania naszych indeksów akcyjnych. A wszystkiemu przyglądają się Chiny, który również myślą o Tajwanie.
Czy konflikt Chiny-USA jest możliwy?
Chiny myślą o Tajwanie i bardzo ważne są dalsze losy Rosji. Klęska Rosji i wykluczenie ze światowego systemu gospodarczego zadziała odstraszająco na Xi Jinpinga. Ewentualny konflikt i wojna na Tajwanie wywołałby globalną bessę, tego możemy być pewni. Dlaczego akurat Tajwan i kiedy możliwy jest konflikt?
Dla Pekinu zjednoczenie Tajwanu z kontynentem to symbol zakończenia wojny domowej i przywrócenia integralności terytorialnej. Władze Chin mówią wprost: „Zjednoczenie Chin to historyczna misja narodu chińskiego, której nie można odłożyć w nieskończoność.”
Dlaczego Tajwan jest tak ważny? Położenie oraz zasoby informatyczne
Tajwan ma kluczowe położenie militarne: leży w tzw. pierwszym łańcuchu wysp, który rozciąga się od Japonii przez Okinawę, Tajwan, Filipiny aż po Borneo. Ten „łańcuch” działa jak bariera między Chinami a Oceanem Spokojnym. Jeśli Pekin przejąłby kontrolę nad Tajwanem, to zyskałby bezpośredni dostęp do otwartego Pacyfiku.
Tajwan jest globalnym liderem w produkcji półprzewodników, czyli układów scalonych niezbędnych w każdej elektronice – od smartfonów po rakiety. Najważniejsza firma TSMC produkuje ok. 60% światowych chipów i ponad 90% najbardziej zaawansowanych procesorów. Dla Chin oznacza to zależność technologiczną od Tajwanu oraz ograniczoną zdolność do produkcji własnych zaawansowanych chipów (z powodu sankcji USA).
Wojna na Tajwanie to spora bessa również na indeksie Nasdaq i kluczowych spółkach (jak Nvidia). Chiny bardzo chcą Tajwan, ale koszty takiego konfliktu są duże.
Czy i kiedy wystąpi konflikt na Tajwanie? Kiedy wycofać pieniądze z giełdy USA?
Wielu analityków ostrzega, że ewentualna inwazja Chin na Tajwan byłaby jednym z najbardziej kosztownych przedsięwzięć militarnych XXI wieku. Choć Pekin od lat zapowiada „zjednoczenie ojczyzny”, to rzeczywista próba zajęcia wyspy oznaczałaby dla Chin katastrofalne skutki – militarne, gospodarcze, polityczne i międzynarodowe.
Trudności militarne – Tajwan to niełatwy cel
Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza rozwija się dynamicznie, lecz desant na Tajwan byłby jedną z najbardziej złożonych operacji wojskowych w historii. Wyspa jest silnie ufortyfikowana, a jej teren – górzysty, z niewielką liczbą dogodnych plaż – sprzyja obronie.
Według raportów RAND i CSIS, skuteczne zajęcie Tajwanu wymagałoby setek tysięcy żołnierzy, tysięcy jednostek desantowych i całkowitej dominacji w powietrzu, której Chiny wciąż nie mają. Tajwan dysponuje nowoczesnymi systemami przeciwlotniczymi, rakietami przeciwokrętowymi i wsparciem technologicznym ze strony USA. Tajwan jest uzbrojony, a kraj od lat jest przygotowywany na wojnę. Tajwan to druga Ukraina lub Wietnam, z tym że lepiej przygotowana do konfliktu. To niełatwy teren, z setkami podziemnych tuneli. Dotarcie tam drogą morską wydaje się bardzo trudne. Nuklearna siła USA na morzu mocno może odstraszać zapędy Pekinu. Sam konflikt na wyspie byłby trudny, do tego dochodzi siła USA (marynarka, lotnictwo, sprzęt, nawigacja). Ale Pekin obserwuje Rosję i to co dzieje się z jej gospodarką. Chiny obecnie są największą potęgą gospodarczą, korzystają z szerokiego łańcucha globalnych dostaw. Konflikt oznacza ograniczenie ekspansji.
Katastrofa gospodarcza – zerwane łańcuchy dostaw
Cieśnina Tajwańska to jeden z najważniejszych szlaków handlowych świata – przez jej wody przepływa ponad 40% globalnego handlu morskiego. Wojna w tym regionie sparaliżowałaby dostawy surowców, elektroniki i komponentów przemysłowych, powodując światową recesję. Dla Chin skutki byłyby szczególnie dotkliwe. W odpowiedzi na agresję Zachód zapewne nałożyłby sankcje handlowe, finansowe i technologiczne – znacznie poważniejsze niż te, które dotknęły Rosję. Chiński eksport załamałby się, juan uległby presji, a miliardy dolarów inwestycji odpłynęłyby z kraju. Być może dlatego Pekin ogranicza inwestycje w obligacje amerykańskie (te środki byłyby co najmniej zamrożone), a zwiększa zakupy na rynku złota.
Wojna z Tajwanem mogłaby zakończyć epokę chińskiego wzrostu gospodarczego. Odcięte od rynków zewnętrznych i nowoczesnych technologii, Chiny weszłyby w okres stagnacji, podobny do tego, jaki spotkał Rosję po 2022 roku – lecz na znacznie większą skalę.
Napływ kapitału zagranicznego by się zatrzymał, firmy przeniosłyby produkcję do Indii czy Wietnamu, a Pekin utraciłby status globalnego centrum przemysłowego. W efekcie Chiny mogłyby z mocarstwa aspirującego do roli światowego lidera przeistoczyć się w państwo osłabione, osamotnione i pogrążone w kryzysie.
Jakie jest więc ryzyko wojny?
Inwazja na Tajwan byłaby dla Chin działaniem skrajnie ryzykownym, a jej koszt – nieporównywalny z jakimikolwiek potencjalnymi korzyściami. Sukces militarny jest niepewny, a skutki gospodarcze i polityczne niemal gwarantowane. Dlatego mimo agresywnej retoryki, Pekin najprawdopodobniej wstrzyma się z otwartą wojną, wybierając presję ekonomiczną, cyberataki i zastraszanie wyspy. Wydaje się, że w perspektywie 2-3 lat Chiny nie są gotowe na konflikt. Z natury Chińczycy są ostrożni, cierpliwi i powolni w decyzjach. Tego konfliktu nie można lekceważyć, natomiast w perspektywie 3 lat szanse na inwazje nie są zbyt duże. Co można zrobić?
Obserwować działania przygotowujące do wojny. Wywiad USA zapewne z wielomiesięcznym wyprzedzeniem będzie miał informacje o planowanej agresji. Tak przygotowanej inwazji nie da się ukryć. Gdy pojawią się sygnały, to można zachować ostrożność. Złamanie globalnego porządku oraz łańcucha dostaw oznaczałoby bessę (także w USA), a my chcemy inwestować w hossie.
Podsumowując globalne zagrożenia
Te zagrożenia są, aczkolwiek w perspektywie 3 lat grozi nam raczej tylko bessa płaska. Mamy dłuższy czas hossy, dlatego wyceny są już wysokie. Jednak zdrowa korekta spowoduje, że znów pojawia się okazje na rynkach akcji. Konfliktów zbrojnych nie da się do końca wykluczyć, ale w perspektywie 3 lat są one mniej prawdopodobne. My wciąż inwestujemy, rotując obecnie nieco częściej aktywa. Taka elastyczna strategia pozwala wykorzystać cykliczność rynków, zachowując równowagę między bezpieczeństwem a szansą na wyższe zyski. Celem są cały czas zyski zbliżone do 20% rocznie. Nasze inwestycje (w tym pełny skład portfeli, sygnały, raporty, itp.) są dostępne dla abonentów Funduszowe.pl.
Autor Michał Giel
Zajmuje się rynkiem kapitałowym od ponad 20 lat. Pierwsze zebrane doświadczenia pozwoliły mi uczestniczyć w hossie lat 2003-2007. Od 2007 roku współprowadzę Funduszowe.pl, gdzie pierwszym sygnałem była sprzedaż akcji przed historyczną bessą lat 2007-2009. Jestem inwestorem długoterminowym i inwestuję w cyklach hossa/bessa. Wykorzystuję sprawdzone przez lata metody, do których należą cykle, wskaźniki makroekonomiczne, wskaźniki techniczne, czy fale Elliotta. Staram się być elastyczny i realnie oceniać szansę każdej inwestycji. Możesz się ze mną skontaktować, korzystając z adresu e-mail.
Zaloguj się na swoje konto, aby zostawić swój komentarz.